Z lekkim opóźnieniem, ale jest. Zdecydowanie wolę czytać niż mówić/pisać o książkach, które przeczytałam. Ale spróbuję choć troszkę przybliżyć Wam pozycje, które poznałam w ubiegłym miesiącu.
Joanna Maria Chmielewska "Poduszka w różowe słonie"
Odkrycie tej autorki będzie chyba moim najlepszym wydarzeniem czytelniczym tego roku. Zdecydowanie polecam Wam tę książkę. Z jednej strony przejmująca, ściskająca za gardło z powodu zła tego świata. Z drugiej strony niezywkle wzruszająca, pokazuje jak ludzie potrafią to zło przewzyciężać. Prawie się popłakałam nad tą książką, a to raczej nigdy mi się nie zdarza :)
Małgorzata Musierowicz "Łasuch literacki"
Uwielbiam panią Małgorzatę Musierowicz miłością wielką, młodzieńczą i bezkrytyczną. W tamtym roku obiecałam sobie nawet, że przeczytam całą Jeżycjadę i przeczytałam. A że uwielbiam gotowanie i powieści tej autorki (nawet wypisywałam sobie w czasie czytania potrawy przygotowywane i zjadane przez bohaterów) bardzo chciałam zapoznać się z tą pozycją. No i dostałam ją jako prezent na urodziny.
Spodobało mi się, że potrawy w tej książce są takie jak lubię: nie za dużo składników, szybkie przygotowanie a efekt nawet więcej niż zadowalający. Myślę, że na blogu pojawi się wiecej przepisów z tej książeczki. Właśnie książeczki, wydawało mi się, że jest to pozycja zdecydowanie grubsza, a jest cieniusieńka.
Joanna Chmielewska "Zwyczajne życie"
To nie jest ta sama Joanna Chmielewska, która jest autorką książki, którą opisywałam wyżej. Ale Wam chyba tego nie muszę tłumaczyć, chociaż jak próbuję to wyjaśnić moim znajomym to nie ogarniają, może po prostu mnie nie słuchają. Ostatnia już książka z serii o Teresce i Okrętce, ale w sumie pierwsza chronologicznie. Jak już wspominałam uwielbiam te bohaterki, chociaż w tej części już jakoś nie urzekły mnie tak jak w poprzednich. Wydawały mi się mniej praktyczne, zaradne, wyróżniające wśród rówieśników niż w częściach, które przeczytałam wcześniej. No i były jakieś takie bardziej dziecinne.
Karol Dickens "Opowieść wigilijna. Świerszcz za kominem."
Na początek ciekawostka: Wiedzieliście, że "Opowieść wigilijną" można spotkać pod inną nazwą? A mianowicie pod tytułem "Kolęda". Ja nie wiedziałam. Oczywiście obie te króciótkie powieści są fantatystyczne, zwłaszcza w okresie zimowym, a jeszcze lepiej świątecznym. O tej pierwszej chyba nie muszę nic pisać. No może tylko tyle, że jeżeli ktoś z Was jeszcze nie czytał to koniecznie musi to nadrobić :)
Druga mnie znana, więc jej poświęcę kilka słów. Pełna ciepła, rodzinnej atmosfery. Prezentuje bardzo szlachetne postawy, szczególnie głównego bohatera-męża. Przebieg akcji ciężki do przewidzenia (a ostatnio jaką książkę wezmę do ręki, bardzo łatwo domyślam się, co będzie dalej). Żeby nie było tak idealnie to powiem, że na początku jest troszkę przynudnawa. Ale ogólnie wielki plus. Polecam.
Paulo Coelho "Alchemik"
Aż dziwne, że nie przeczytałam jeszcze żadnej powieści Coelho. Zaczełam więc od "Alchemika", bo wydawało mi się, że jest najpopularniejszą jego książką. Generalnie książka poruszająca w naszym sercu takie miejsce, że od razu chcielibyśmy zmieniać, działać. I zaczynamy marzyć...
Wszystko pięknie, ładnie, ale tylko na początku. Książka wydawała mi się całkiem niezła, lecz im dalej w nią się zagłębiałam, tym robiła się za bardzo bajkowa, no i przewidywalna.
Generalnie nie najgorzej, książka mimo wszystko ma dobre przesłanie. A że nie jest zbyt obszerna to nie nudziłam się za bardzo.
No i dowiedziałam się, że przede mną już ktoś wymyślił "prawo debiutanta" (w książce nazywa się to "szczęściem początkującego" i "zasadą przychylności"). Z chęcią sięgnę po więcej pozycji tego autora.
Zdjęcia okładek pochodzą ze stron wydawnictw oraz ze strony lubimyczytac.pl
piątek, 7 lutego 2014
Styczniowe podsumowanie książkowe.
Subskrybuj:
Komentarze do posta
(
Atom
)
Brak komentarzy :
Prześlij komentarz